Cała
historia z WSK –ą zaczęła się przed wakacjami 2002 r.
Wraz z kolegą Procem nudziliśmy się,
aż pewnego dnia wpadliśmy na pomysł zrobienia sobie jakiegoś
niedrogiego motorka którym można byłoby sobie powariować.
I pewnego dnia u znajomego mechanika u którego dorabiałem w
wakacje zjawiła się okazja kupienia WSK-i. Oczywiście stałem
się jej właścicielem. Nie była w najlepszym stanie, ale po
umyciu całej ropą i spryskaniem wodą pod ciśnieniem zaczęła
jakoś względnie wyglądać. Podobno miała nowy wał, a
silnik wykazywał chęć do wkręcania się na obroty.
Postanowiłem ja troszeczkę przebudować. Ale nie było części
tj. układ wydechowy prowadzony górą, zwieszenia przedniego
z pułkami kutymi, szerokiej kierownicy z poprzeczką itp. Ale
na najbliższym weteranie zaopatrzyłem się w brakujące
elementy. Brakowało jeszcze kolanka ale zrobiłem je z dwóch
innych, a zakupione zawieszenie okazało się ,że miało
skrzywione prowadnice więc je odstawiłem. Jak się później
okazało w garażu na półce leżał nowiutki tłumik. Wziąłem
się do przebudowy. Gdy ją już przerobiłem,(jest na
pierwszym zdjęciu od lewej) śmigałem sobie jakiś miesiąc
aż jednego dnia niespodziewanie zniknęła jedynka, a na
innych biegach zgrzytało. Po dopchaniu sprzętu do warsztatu,
rozebrałem silnik i okazało się że rozleciał się wałek
zdawczy a przy okazji wyrwał tulejkę z kartera niszcząc go,
a na bocznym czopie wału znalazło się niepokojące pęknięcie.
Po kilku mocnych uderzeniach młotkach czop po prostu odpadł.
Zacząłem poszukiwania kraterów. Po niedługim czasie dorwałem
je. Leżały w komórce mojego kumpla. Kupiłem je za 20 złotych.
Później znajomy mechanik wpadł na pomysł przerobienia
silnika , aby zwiększyć jego moc i charakterystykę. I zaczęły
się znowu schody. Na początek trzeba było skrócić czop i
zrobić stożek , aby mógł wejść wirnik od Jawy 50. Następnie
długa obróbka karteru i poszukiwania blachy aluminiowej pod
stojan. Pewnego dnia niespodziewanie dostałem silnik do mojej
wiesi. Szybciutko go wmontowałem i jak się okazało był
bardzo słaby i nie miał 3-ego biegu. Zrobiłem szlif i
naprawiłem skrzynię biegów i jeździłem długo( w miedzy
czasie wykończyłem koło zamachowe. Rozleciało się na
krzywce.) zapominając o robocie wyczynowego silnika. I spotkała
mnie kara. Około 10 km od domu silnik odmówił posłuszeństwa.
Rozleciał się wał bo przesadziłem troszeczkę ze zwiększeniem
sprężania, gdy remontowałem silnik. I tak odstawiłem “żółtą”
pod wiatę w warsztacie. Stała tam 9 miesięcy, a jej wygląd
powoli się pogarszał. Postanowiłem dokończyć pracę nad
sportowym silnikiem i zmienić wygląd WSK-i na bardziej
agresywny. Poprosiłem tatę aby mi naprostował w pracy
prowadnice od sportowego zawieszenia, podniosłem tylny błotnik,
skróciłem siedzenie i przerobiłem jeszcze kilka szczegółów.
Robota szła dalej a motorek zaczynał powoli przybierać
odpowiednie kształty. Ale nie było tak łatwo. Długo szukałem
materiału na siedzenie, musiałem zrobić nowe mocowania do
przedniego błotnika, uciąć kawałek ramy i takie tam
szczegóły.Co jakiś czas wprowadzałem pewne drobne zmiany,
aby jeszcze ulepszyć wygląd i komfort jazdy.Moja praca nie
poszła na marne jeździ się naprawdę świetnie.Reszte
sami oceńcie. |